Biblioteka kwitnąca poezją Jana Wesołowskiego Piękne, prawie wiosenne przedpołudnie 14 marca 2014 roku. Przekwita już leszczyna, a kwitnie miodunka plamista i trochę przebiśniegi.

W buskiej Bibliotece Publicznej już maj – w wierszach Jana Wesołowskiego. Poeta jest laureatem kilku konkursów literackich: I-miejsce za żartobliwe fraszki o tematyce Buska - Zdroju – 2009 rok, laureat nagrody w Konkursie Moje Miasto – 2012 rok, laureat Nagrody Świętokrzyskie Scyzoryki – 2013 rok. Najbardziej wydaje się być dumny z nagrody Świętokrzyskie Scyzoryki 2013.

Jan Wesołowski pisze sercem, odważnie i pięknie. Wiele w nim skromności i wrażliwości. Pochyla się nad ludzką biedą, słabością, wzlotami i upadkami. Jego twórczość zanurzona jest w Ponidziu, w tych zwiewnych nurtach kostrzewy. Kraj to soczysty, nie tylko przyrodą, również charakterem mieszkańców. Ludzi twardych o wąskim sercu, w którym mieści się niewiele, ale to niewiele zabiera się ze sobą do grobu: uśmiech matki, spojrzenie ojca, kolebka, dźwięk dzwonów...

Biblioteka kwitnąca poezją Jana Wesołowskiego Biblioteka kwitnąca poezją Jana Wesołowskiego

Czaruje Wesołowski strofami o miłości, zapomnieniu, przemijaniu, ale również trwaniu i wytrwaniu przy wartościach. Dlatego nie daje się łatwo sklasyfikować. Chyba też nie bardzo mu na tym zależy. Lubi zaskakiwać czytelników. Z wrodzoną sobie prostotą nawiązuje kontakt z młodzieżą. Licealiści chętnie recytowali jego poezje, zadawali pytania. Wielu z nich było poruszonych, o co przecież dzisiaj trudno.

Jego dorobek jest naprawdę imponujący: kilkaset wierszy. Część z nich spłonęła. Dosłownie. I jest już nie do odzyskania. Nie da się, niestety, napisać drugi raz wiersza. Pozostaje on bowiem w pewnej chwili - jedynej i niepowtarzalnej, będącej sumą wrażliwości, wiedzy i wrażenia – impresji. Często już nie powraca - przepada bezpowrotnie.

Artur Osiński